W Tübingen,
W Szwabii,
U stolarza Zimmera —
Mając trzydzieści sześć lat za dużo —
Zamieszkał nieurodzony.
Co uczyni prowincjonalny stolarz,
Aby Anioł był bliżej nieba?
Zgarnie ze strychu brzoskwiniowe koszulki swych córek,
Bladość żony podobną do zmęczonego pyska owcy;
Zabije pająka,
Sumienie
I wzniesie wieżyczkę.
Anioł kołysze się w przezroczystych łupinach obłędu,
W dniach i nocach — jak czarne i białe wnętrza dłoni;
Stolarz pije.
Anioł — obciążony workami pod oczyma — wzywa
Boga, Jana na wyspie Patmos, Diotimę i Eter,
I pyta Niebo, jak dziecię nie umiejące kroczyć;
Stolarz siwieje.
Pomiędzy stolarzem i Aniołem jest, widać, coś więcej
Niż fakt posiadania skrzydeł.
Mózg.
Widziano to rano.
Gdy Zimmer wyszedł z ciężką siekierą,
Położył śliską kulę i uderzył w pniak.
Pomiędzy siekierą stolarza i mózgiem Anioła jest, widać, coś więcej
Niżeli bitwa.
Hölderlin wstał.
Przetarł oczy.
Spoza zasłon furii
Zdziwił się ptakom gołębiego poranka.