Poszli na grzyby. Nazbierali... Białych,
Już oskrobanych, suszących się słodko.
Wiatr ich powlekał szlachetną pozłotką,
Cierpliwe ptaki w słońcu obracały.
Po chrust pobiegli. Naszli całe zwały:
Gałązek kruchych. (Starczy, abyś dotknął,
Już w garść popiołu zamieniasz je wiotką)
Dym z tych gałązek wpisano w chorały.
Lasy twe dobre, drzwi lasów otwarte,
Muzea lasów pełne starej broni,
W salonach lasów wachlarz się przydarzy.
Badam najczulszym węchem mojej dłoni
Tę sonetami zadymioną kartę,
Z jakich jest desek strugana i twarzy?