— Kto jesteś? — Biedny. — Lecz kto? — Polak mały...
— Twój znak? — Ogórek... Nie, złocisty orzeł!
— Nastrosz nam pióra, Wielki ptaków Boże!
Chłopy spojrzały, a Krysty zmilczały.
Maria ma ciałko wyżłobione w korze,
Wzgórek łonowy jak nagrobek mały,
Przez szorstkie liczka dwa cienie od strzały,
Na śmierć schowała swój welon w komorze.
— Gdzie idziesz, Wojtek? — Ja do miasta, panie,
— Co niesiesz, Wojtek? — Kamień na sprzedanie.
— To wasze dary, o leniwi chłopi?
— Niosę kartoflę, dar prawie niczyi,
Mały, okrągły, sposobny do szyi —
Kto go zakupi, łatwo się utopi.