„Wszedł Anioł smutku...” A ja im zazdroszczę
Że do nich przychodził ten cielesny Anioł
Chyba na sobie
Miał komeżkę z płótna
Mąkę na twarzy
Miecz pokrzywy w dłoni
„Wszedł Anioł smutku...” No kiedyś przyjść musiał
Mieli go w garści Sporą garść Anioła
Której nie można
Zbyć
Ani odrzucić
Raz zwiastowani
Żyli w błogostanie
Nam pozostały
Tu ręka
Tam głowa
Kilka oddzielnych piór — z którego skrzydła?
Nie powiązane
Momenty rozpaczy
A wstyd je każe chować w głąb mieszkania