„Pracujcie, prawowierni, i módlcie się Bogu!”
Pracujcie i módlcie się! Ale jak się modlić?
Ty uderz czołem kamień przy świątyni progu,
Ja i w modlitwie mojej nie umiem się podlić!
Ty u stopni ołtarza rozściel się w pokorze
I czołgaj się śród błota jak zgniła kałuża;
Ja chcę być jak bezbrzeżne i bezdenne morze:
Myślą moją uragan – a modlitwą burza!
Tobie niechaj Bóg tajne zamiary ogłasza
Przez usta dyplomatów niebieskiego dworu,
Niech ci się w pocałunku objawia Judasza;
Ja go chcę widzieć w ogniu olszowego boru,
Słuchać wyroków jego przez usta piorunu
Jak Mojżesz wobec ludu na górze Syjonu!
Tobie niechaj do szczęścia pacierze wystarczą,
Ciche skrzydło twych modłów niech dotknie niebiosów,
A serce obumarłe niech ci będzie tarczą
Przeciw pokusom ducha i pociskom losów;
Ja nie chcę ducha pogrześć w grobie własnych kości,
A ciało karmić kęsem powszedniego chleba –
Raz wsiadłszy jak Elijasz w rydwan namiętności,
Chcę ogniem namiętności żywo wejść do nieba!