Wrogom poezyi

I.

Gromicie nas, sypiecie nam na głowę,
Szyderczych klątw ulewę nieskończoną,
Śmiejecie się... mówicie, że dziś pono
Poezyi czas przeminął i że nowe

Dziś prądy grzmią... Na czoło wam surowe
Nie zstąpi śmiech i nie drgnie płaczem łono —
Katonów ród!... Wzdychacie, by strącono
Ostatnią pieśń w przepaście gdzieś grobowe.

»Dziś wiedzy wiek! Już świtu promyk błyska,
Więc zburzmy raz tych starych mar zwaliska,
Na gruzach ich świątynia prawdy stanie!«

Więc fałszem pieśń? O prawdy wy obrońce!
Gdy błyśnie już to zimne wiedzy słońce,
Czyż ludzkie tem spełniliście zadanie?

II.

Widziałem raz sen dziwny a proroczy!
Olbrzymi tłum posępnych, bladych twarzy
Cegiełki prawd na zręby niósł ołtarzy,
Aż stanął gmach potężny a przezroczy.

Na froncie znak ciekawe ściąga oczy:
»Świątynia prawd«; przed gmachem, jak na straży,
Uczonych rząd; na szczycie coś się żarzy,
Jak słońce w mgle. Tłum cicho wkrąg się tłoczy.

»Radujcie się!« — rozbrzmiewa głos nad ludem —
»Po setkach lat — krwią naszą, pracą, trudem —
Zdobyte już promienne prawdy słońce!

Dziś błyśnie wam, rozświeci cienie, mroki.
Zasłony precz!« — I buchnął blask głęboki,
Jak gdyby słońc zabłysło gdzieś tysiące.

III.

Śród ludu krzyk: »Ach, jasno, jasno, jasno!
Och, dzięki wam! Zniknęły tajemnice,
My widzim już!« — O, piękny czas! Krynice
Łez biją z ócz i sercom w piersiach ciasno.

Wtem głosów sta chrapliwych wściekle wrzasną:
»Z poezyą precz! Rozwalić jej świątnice,
Ołtarze w proch! Dziś, kiedy jasne lice
Prawdy nam lśni, niech mdłe jej światła zgasną!«

Usłuchał lud — bo myślał biedny może,
Iż wiedzy blask zastąpi pieśni zorzę;
I słychać już, jak piękna gmach się wali...

Milczenie znów... Promiennie prawda świeci,
Lecz nagle mróz przez żyły wszystkim leci,
Bo zimny był ten blask, jak tarcz ze stali.

IV.

I nastał czas straszliwych nędz na ziemi,
Bo serce w lód zastygło w ludzkiem łonie.
Jeden się pasł na bogactw złotym tronie,
A milion marł, choć płakał łzy krwawemi.

Giełdą był świat! Brzęk złota wszystko niemi,
Farsą jest pieśń, żal, litość, uczuć tonie,
Farsą jest człek!... A cielec złoty płonie
I wabi tłum blaskami zwodniczemi.

Lecz wkrótce już dla ludzi niedość złota,
I w głębi serc szalona wre tęsknota,
I okrzyk brzmi: »Poezyo, wskrześnij, wskrześnij!«

I wielki wiew przelata całym światem,
Budzi się duch, potrząsa tęczą, kwiatem...
............
Pod koniec snu słyszałem echo pieśni.

Czytaj dalej: W snach - Zenon Przesmycki