Z miejskiego gwaru, od stęchłych ksiąg,
Znużon, uciekam na łono wsi,
Tam powitają mnie wonie z łąk,
Tam wróci spokój i dawne sny.
O strome wzgórza! błonia zielone!
O niezmierzony niebios błękicie!
O nocy wiejska, co z gwiazd koronę
Wieszasz na krzyżów przydrożnych szczycie!
O siwe pasma dalekich gór!
O lasy pełne tajemnych drżeń!
O białe stadka żeglownych chmur!
O woni, którą tchnie noc i dzień!
Witam was, witam! Na waszem łonie
Złożę swe bóle, zwątpienia, smutki,
Radośnie spojrzę w strumyka tonie,
Jak dziecię, zerwę kwiat niezabudki.
Wsłucham się w borów potężny szum,
Wpatrzę w zachodów i wschodów czar,
Tysiąc przebudzi się we mnie dum
I czarodziejskich powstanie mar.
Na pierś twą padnę, przyrodo-matko,
Do łona ziemi przyłożę ucho;
Ty wytłómaczysz, co mi zagadką,
Serce napoisz męztwem, otuchą.
A gwar twych lasów i szmer twych wód
Snadniej, niż książek odwiecznych pleśń,
Rozjaśni życia wszech tworów cud
I wtajemniczy w wszechbytu pieśń.