Znałem ją. Na wsi co rana,
Pasła gąsięta na łące;
W spódniczce, bosa, rumiana,
Oczęta miała śmiejące.
Filantrop, co słynął z cnoty
I serca wśród okolicy,
Zajął się losem sieroty
Oddał na pensję w stolicy.
Dziewczyna miała naturę
Łagodną i zdolność wielką;
W lat kilka zdała maturę...
Została nauczycielką.
Znam ją. Na spacer gąsięta
Wodzi jak dawniej, tak samo;
Ale w turniurze, opięta,
Jest piękną miastową damą.
Tylko, że pierś jej żal tłoczy
Za szczęścia spełzłą nadzieją,
Tylko, że dzisiaj jej oczy
Już się, jak dawniej, nie śmieją.