Na nędzę świata serce boleśnie
Drgało mi i złorzeczyło.
Bóg mi zagadkę rozwiązał we śnie;
Gdym zasnął, tak mi się śniło.
Bystremi loty w dalekie wieki
Nagle mnie uniósł duch biały;
Wskazał mi Romę u Tybru rzeki;
W Romie ołtarze gorzały.
Z Romy wygonił Brutus Tarkwina
Zdarł mu koronę złocistą.
Na respublikę przysięgła gmina,
Na respublikę wieczystą.
I na kapitol ciągnie gromada,
Wiodą ją Romy bogowie —
Lecz cyt! stanęli — wołają: „Zdrada!
Zdrajcami Bruta synowie!“
Spokojnie Brutus okrzyków słucha —
Na sprawne skinął liktory,
I cisnął słowem jak gromem z ducha:
„Poostrzcie ciężkie topory.“
Umilkła rzesza, bledną sędziowie,
Brutus z ławicy powstaje;
Rzecze do winnych: „Zdradni synowie,
Podziemnym bogom was zdaję!“
I na pierwszego skinął liktora
Obrońca Romy surowy.
Dwakroć błysnęło ostrze topora,
Dwu synów upadły głowy.
Znikł sen.... Nie gonią od nas Tarkwinów —
Od stali lepsze dziś złoto.
Gdzie pójdziesz, zdybiesz Brutusa synów....
Gdzież ojce z Brutusa cnotą?
1859.
Źródło: Poezye Mieczysława Romanowskiego, Mieczysław Romanowski, 1863.