Był poranek cudowny, uroczy —
Słonko z deszczu przetarło swe oczy,
I promieniami złotymi, drżącymi
Do zbudzonej uśmiecha się ziemi,
W taki ranek z jednego okienka
Jasnowłosa wyjrzała panienka,
I skinęła mi przyjaźnie główką,
I rzekła na dzień dobry słówko. —
A mnie było w duszy w one rano
Od spojrzenia tego tak świetlano,
Że choć potem za tę szczęścia chwilę
Zapłaciło męką serce biedne —
To przecierpiałbym raz jeszcze tyle,
By mieć jeszcze taką chwilkę jedną.