Szemrały bory głuchym rozhoworem,
Kładło się słońce w Wiliji ramiona
I szła po rosie pieśń dzwonów stłumiona
Z kościelnych wieżyc wieczorem....
Jak cichy pacierz wśród cmentarnej głuszy,
Z mogił się szepty snuły tajemnicze,
Blady mi smutek zstąpił na oblicze,
A żal głęboki do duszy.
I nad zieloną lirnika mogiłą
Kląkłem w zadumie z czołem pochylonem,
By uczcić prochy śpiewacze pokłonem
I serce, co pieśnią biło.
A pod kurhanem jęknęło coś z cicha
I jakieś dźwięki zagrały tajemne —
I jakieś echa spłynęły podziemne,
Jakby głos lutni, co wzdycha.
Znajome dźwięki i pieśń sercu znana
Stroskaną duszę pociesza i pieści,
I uczy serce brać „mądrość boleści“
Z cierni rzucanych przez Pana. —
Więc wziąłem kurhan poety w ramiona
I skroń tuliłem do cichej mogiły....
W głębi jej tętna żywej pieśni biły,
Jak żywe serce wśród łona.
I całowałem z synowską czułością
Grób, co przemówił do mnie z taką siłą, —
Wiedzcie: ten jeszcze żyje pod mogiłą,
Co pieśnią żył i miłością...