Siedzieliśmy w rowach już długie tygodnie,
Jak na takie locum dość było wygodnie,
Bo na wojnie wszystkie razem niewygody,
Zniesie się do czasu dopóki człek młody.
Sześciu nas tam było, wszyscy zdrowe chłopy;
Mróz bywał siarczysty, śnieg leciał w okopy,
Czasem znowu błocko, aż po kostki było,
Wicher, deszcz na przemian, że aż się zaklęło.
Ale cóż tu robić? wojna nie zabawa,
Już najgorsze w polu, to ta zimna strawa,
Oby tylko była — to i to coś znaczy,
Byle nie zabili, człek wiele zobaczy.
W rowach same zuchy, choć kule świstały,
I niby jaskółki nad głową latały,
Rozpacz brała patrzeć, gdy padną kamraty,
Bo często nad rowem pękały granaty.
My je po swojemu „djabłami" nazwali
Słysząc świst, na ziemię kładli i żegnali.
Od zimna skostniały ręce, nos i nogi,
Bo mróz, to na wojnie nieprzyjaciel srogi.
O moja pierzyno! tak sobie myślałem,
I drżąc nie raz z ziemna łóżko wspominałem,
Śmiał się ze mnie Kuba, a jam ledwo żywy,
Czuł się nieraz w rowie bardzo nieszczęśliwy,
A kiedy nas słonko ogrzewało złote,
I do służby większą miało się ochotę.
A co to za radość była, gdy z nas komu
Doręczono kartkę, albo paczkę z domu.
Wszyścyśmy się nad nią zaraz gromadzili,
I jak szkolne żaki z przysmaków cieszyli.
Jeden tylko Wojtek poczty nie odbierał
I z smutnym uśmiechem na naszą spozierał.
Nie pisał też nigdy, stał lub chmurny siedział,
I nic przyjąć nie chciał, aż wreszcie powiedział:
„Mnie tam nie częstujcie, choć cenię wam serce,
Alem ja sierota z dawna w poniewierce.
Do mnie znikąd żadne nie przyjdą tu dary,
Więc nie mogę waszej przyjmować ofiary."
Stach, któremu właśnie dziś paczkę przysłano,
Uścisnął sierotę i wziął na kolano,
Jak dziecinę własną, gładził jego włosy,
Rzekł: „Nie smuć się Wojtek, odmienią się losy,
Bóg tobie rodzinę i gniazdo dać może,
Bo On wysłuchuje, kto błaga w pokorze,
A mnie nie odmawiaj, bo chętnie się dzielę,
Dla wszystkich wystarczy, jest tego dość wiele."
Rozrzewnił się Wojtek i do Stacha rzecze:
„Widzę, że i dobrzy są ludzie na świecie".
Uścisnął mu ręce i objął za szyję,
Odtąd z żołnierzami, jak z rodziną żyje.
Źródło: Odgłosy wojenne, Maria Paruszewska, 1917.