Ej, ty drogo, wiejska drogo,
Nie obłąkasz ty nikogo,
Lecz kwietnemi wiedziesz ślady
Między chaty, między sady,
Tam, gdzie pani Marcinowa
Najpiękniejsze jabłka chowa
Razem z marchwią na straganie!
Kto ma grosik, ten dostanie.
Janek nie miał nic w kieszeni,
Więc się tylko zarumieni...
A wtem pani Marcinowa
Te do niego rzecze słowa:
— „Co tak panicz biega samy
I bez taty, i bez mamy?”
Janek się za uszkiem skrobie:
— „Bo to ja w świat idę sobie!...”
— „W imię Ojca, Syna, Ducha!
Czy ja słyszę, czym też głucha?
W świat?... Taki ci dzieciuch mały,
Żeby wróble go zdziobały?...
Widzieliście wy pajaca?...
Niech się panicz zaraz wraca!
Ot, na drogę trzy jabłuszka,
A do tego piękna gruszka!”
Wtem gołąbki: — „Grrochu! grrochu!”
— „Wracaj zaraz ty pieszczochu!”
Janek wrócić obiecuje,
Zdjął kapelusz i dziękuje.