Sny na jawie

Je­steś na­tu­rą, o, wiel­ka moja,
w prze­past­nych nie­bach słoń­cem per­lą­ca,
cho­dzisz po wiel­kich świa­ta po­ko­jach,
idziesz na­dzie­je złu­dzeń roz­trą­cać;
idziesz, a nie­bo nad ser­cem pły­nie;
idziesz, a mo­rza pły­ną pod Tobą.
Wiem, że gdzieś idziesz, że mnie wy­mi­niesz...
Nie mi­jaj! sły­szysz! ja je­stem obok...
Stój! moje usta, usta krzy­czą­ce,
wy­pru­ły z nie­ba gwiaz­dy jak bły­ski
i roz­sy­pa­ły w męce cier­pią­cej.
Do mo­rza słoń­ca wpa­dły wy­try­Skiem...
Nie mi­jaj! nie­bo w roz­pacz roz­dar­te
wie­je na prze­strzeń ka­ska­dą czer­ni
i moje oczy, oczy upar­te,
krzy­czą­ce z głę­bi nocy bez­mier­nej.

Czy­taj da­lej: Pisz do mnie listy – Krzysztof Kamil Baczyński