Tego dnia

Tego dnia, gdy wra­ca­łem do pie­kła
przez uli­cę jak cię­żar po­wie­trza,
przez tę ci­szę, gdy wzrok mi już uwiądł,
przez tę ci­szę, gdy płacz mi już wie­trzał.
po­wra­ca­łem po tę­czy do pie­kła...
Z na­pęcz­nia­łych chmur cmen­tar­nia­nych
ło­skot wer­bli ża­łob­nych mnie owiał
tego dnia, gdy wra­ca­łem do pie­kła,
a za­bra­kło już zło­ta na sło­wach,
prze­cho­dzi­łem od chmur cmen­tar­nia­nych...
Po ko­lum­nach drzew świ­tem ró­żo­wych...
par­ki gę­sto omszy­ły łuk ulic,
tak­tem nocy scho­dzi­łem na prze­strzał
w cięż­kiej bar­wie wy­pu­kłych dni-kuli
przez brzeg mo­rza od świ­tu ró­żo­wy...
Zie­leń parą błę­kit­ną wy­bu­chła,
czu­łem ci­szę czer­wo­ną i gład­ką
tego dnia, gdy wra­ca­łem do pie­kła,
wy­bar­wi­łem ostat­ni raz: \\"Mat­ko!\\",
kie­dy zie­leń jak opar wy­bu­chła...
i sta­ną­łem na świ­tu kra­wę­dzi,
któ­ry dzwo­ny roz­ci­nał na stru­ny,
tego dnia gdy wra­ca­łem do pie­kła,
dzień wi­dzia­łem hu­czą­cy jak łunę
i sta­ną­łem na świ­tu kra­wę­dzi...

Czy­taj da­lej: Pisz do mnie listy – Krzysztof Kamil Baczyński