Ten kataryniarz...

Ten ka­ta­ry­niarz jest ku­kłą z dzie­cię­cych jar­mar­ków,
przy­cho­dzi ze stro­ny wia­tru, ze stro­ny umar­łych par­ków.
Spod ka­pe­lu­sza pod­no­si twarz po­dob­ną do gwiazd,
na ka­ta­ryn­ce ma zwie­rzę o sier­ści błę­kit­nej jak gaz.
Po­wo­li pod­cho­dzi do czar­nych okien na czwar­tym pię­trze,
gdy lęk po­ra­sta znu­że­nie i chmu­ry co­raz więk­sze
uno­szą się i jak pta­ki wi­ru­jąc śpie­wa­ją gło­śno -
- Wkle­jo­ny w szy­bę, cze­ka, a ścia­ny jak li­ście ro­sną.
Prze­ni­ka w ser­ce znu­że­nia i sta­je wi­do­mie przy was,
gdy zmierz­chu wosk się leje i pła­sko za­sty­ga na szy­bach.
Wte­dy za­mknię­ci w po­ko­ju ogrom­nym, na­pię­tym jak łuk,
ma­le­jąc w lęku bia­łym do roz­mia­rów kro­pli,
wi­dzi­my: wy­cią­ga dłu­gie pa­sma śmier­tel­nej me­lo­dii
i pro­wa­dzi nas w wie­czór jak w nie­skoń­czo­ny grób.
30.I.4l r.

Czy­taj da­lej: Pisz do mnie listy – Krzysztof Kamil Baczyński