Ten kataryniarz jest kukłą z dziecięcych jarmarków,
przychodzi ze strony wiatru, ze strony umarłych parków.
Spod kapelusza podnosi twarz podobną do gwiazd,
na katarynce ma zwierzę o sierści błękitnej jak gaz.
Powoli podchodzi do czarnych okien na czwartym piętrze,
gdy lęk porasta znużenie i chmury coraz większe
unoszą się i jak ptaki wirując śpiewają głośno -
- Wklejony w szybę, czeka, a ściany jak liście rosną.
Przenika w serce znużenia i staje widomie przy was,
gdy zmierzchu wosk się leje i płasko zastyga na szybach.
Wtedy zamknięci w pokoju ogromnym, napiętym jak łuk,
malejąc w lęku białym do rozmiarów kropli,
widzimy: wyciąga długie pasma śmiertelnej melodii
i prowadzi nas w wieczór jak w nieskończony grób.
30.I.4l r.