Dla Z.
Muszę odejść... noce drżą w napiętych żaglach.
Muszę odejść... droga pijana się słania,
płótna wzdyma cisza szalejąca, nagła,
latarniami noc znów elegie wydzwania.
Nie żegnajcie... morze opiło się wiatru,
niespokojne, szarpie grzywy szkła rozbite,
gorzkie bryzgi piany ślady statków zatrą
i odpłynę srebrnym argonautów mitem.
W słonych zmierzchach schodzę na białe wybrzeża,
w szeleszczące puszcze wilgotne jak barwy,
nawołuję w echa,
już mi portów nie żal,
kiedy ciszy lazur w silne dłonie narwę.
Raz się tylko zbudzę jak w dalekiej pieśni,
ty mi wyjdziesz cicho, jak dawniej, naprzeciw,
ręce dasz mi wonne w ciepłym świcie, wcześnie,
pobiegniemy w zieleń wolne, leśne dzieci...
9.II.(39)