Kłamstwo o śmierci

...Dziś mi ktoś mówił, żeś jest bardzo chora,
Że mgłę na oczach masz, że więdniesz wcześnie
I że zapadasz w ciszę co wieczora,
Potem jak dziecko, bez łez płaczesz we śnie,
Żeś do śmiertelnych smutków wielce skora,
Że wszystko kona w tobie i nie wskrześnie,
Że tajemnice w ustach masz i czekasz,
Aż ci je zdejmie śmierć — cudowny lekarz.

...Żem ja twą duszę spalił jak łuczywo,
Abym mógł w łunach chodzić jak w purpurze,
Żem ja ci zabrał wiosny twojej żniwo,
Żem ci całować strute dawał róże,
Żem ci przysięgę złożył, lecz fałszywą,
Żem w obłąkane wodził cię podróże,
Żem ci na piersi chore rzucił kamień,
A w oczy tęczę — z słonecznych omamień.

I że ty na mnie czekasz... Niech twe usta
Ucałuje Cherubin we śnie. Moje drogi
Nie wiodą w dom twój... Twa nadzieja pusta...
Będę całował, ale obce progi
Gdzie mnie słoneczna zawiedzie rozpusta
Na tęcz igrzysko, ognia i pożogi,
Gdzie płomień pada w duszy głąb kaskadą
I pali... Zasie ty masz duszę bladą.

ja cię podałem śmierci?! Oto dłonią
W piersi się biję, jeśli to jest zbrodnia!
Niech oszalałe furye za mną gonią,
Niechaj mi serce się zakrwawi co dnia
Wspomnieniem strutem jak zatrutą bronią...
Niech mi zapłonie ramię jak pochodnia,
Gdy je do przysiąg wzniosę przed dusz sądem,
Niech się od słów mych — wargi skryją trądem.

Ja cię podałem śmierci?! Ciemną nocą
Ślepy raz człowiek wieś podpalił własną,
By mu się ognie wdarły w mózg przemocą,
I by miał jedną w życiu chwilę jasną.
Oczy podawał ogniom, co migocą,
By całowały mu je, zanim zgasną...
Ja cię podałem śmierci! jestem człowiek,
Który zawarte bramy ma u powiek.

A ujrzę tylko twoją śmierć... Jak cudnie
Wypija słońce łzy z oczu kielicha
Tym, co znużeni w jasne mrą południe!
Jaka jest piękna śmierć, gdy w sukni mnicha
Przychodzi nocą, modląc się obłudnie
O żywot dobry — czujna, strasznie cicha.
Jak cudnie perła mrze, gdy porzucona,
Nie mając dała do całunków — kona.

Tyś jest na piękność chora! A twe piękno,
Aby nie umrzeć, musi ledz dziś w trumnie.
I choć z rozpaczy nad twym trupem jękną,
I w oczy martwe przyjdą patrzeć tłumnie —
Umieraj! Gwiazdy blasków twych się zlękną...
Będziesz umiała śmierć powitać dumnie:
Wszakżeś jest piękna! (Czuję, że z oddali
W złe oczy moje patrzysz... Wzrok twój pali).

Przecież jest piękna śmierć! I któż zaprzeczy?!
Żywota twego to ci mówi złodziej:
Najdostojniejsza jest z dostojnych rzeczy.
Piękne jest słońce kiedy w krwi zachodzi,
Piękne są liście, które wichr już leczy,
Piękne co kona, nie to, co się rodzi...
Umrzyj... Zbyt piękna jesteś dla żywota,
A ze śmiertelnych tęsknot twa tęsknota...

Umrzyj... Mam rymy na twą śmierć gotowe,
I smutek w fałdach mej żałobnej szaty.
Cudnej piękności hymny mam grobowe,
W których są słowa, jak powiędłe kwiaty...
Uczę się sceny, gdy się zwiesza głowę
I chodzi długo z rogu w róg komnaty.
— Lecz niech cię w trumnę pośród nocy kładą,
Bo mi kto we dnie w twarz napluje bladą.

Czytaj dalej: Pokój ludziom - Kornel Makuszyński