Kłamstwo o zmartwychwstaniu

Szczęśliwi chorzy, którym się nadzieją
Śmierć w snach uśmiecha... Szczęśliwi pielgrzymi,
Którym w noc ciemną w oczach świty dnieją,
Albo w pustkowiu martwem strzecha dymi.
Niech idą próżno, choć im nogi mdleją,
I chociaż łzami zapłaczą krwawymi, —
Bowiem nadzieja dobra jest... Ty oto
Rzuć ją swej duszy jak jałmużny złoto.

A kto umiera i sny jasne goni
jak ptastwo białe, niech go nic nie trwoży:
Nie umrze bowiem, lecz tylko w pogoni
Odpocznie, choć już oczu nie otworzy.
A kiedyś Chrystus bladych tknie mu skroni
Na oczy martwe rękę mu położy
I oto życie uwielbione wskrześnie
Jakgdyby tylko przez wiek trwało we śnie.

Więc czemuż ciebie trwoży śmierć i lęka,
jakgdyby była końcem a po za nią
Dróg już nie było?... Wszakże boża ręka
Nie jest upiorem tylko nad otchłanią,
W której się kłębi ludzkiej śmierci męka!
Śmierć bożą sługą tylko jest, — nie panią,
Bowiem jest nad nią jeszcze sąd proroczy...
Czemu się trwożysz?... Zamknij ciche oczy...

Potem w spokoju i śmiertelnej chwale
Odejdt na cichy, długi sen... A w chwili,
Kiedy się godzin twych zrównają szale,
Pomnij to, cośmy o śmierci mówili,
I o tem, jako Chrystus w ciemnej skale
Zmartwychwstań czekał, a ucznie liczyli
Godziny, kiedy twarzą swą zaświeci
I wyjdzie ku nim, gdy dzień minie trzeci.

Kto ciebie uczył, że gdy słońce zgaśnie
Nie wstanie nigdy!? Kto ci kłamał słowem,
Że się nie budzi już, kto śmiercią zaśnie,
Że śmierć się życiem nie zieleni nowem?
I kto ci mówił, że słoneczne baśnie
O zmartwychwstaniu — są tylko połowem
Na dusze ciche i śmierci uwodzą,
Tych, którzy w słońcu swych żywotów chodzą?

Ja cię uczyłem!?... Chyba w wina strudze
Taka się prawda przeglądała we mnie.
Wszakże anielską dziś się sprawą trudzę,
Słoneczne blaski w dusz zwołując ciemnie...
Wierz słowom moim, jak bożemu słudze,
Choć siadów bożych szukałem daremnie
Na drodze mojej po przez dni żywota,
Lecz wiarą w Boga — boża jest tęsknota...

Przeto nie kłamię śmierci twej ni tobie,
A prawdę twarzą zaświadczę radosną...
Czyż smutny jestem? Jam gotów na grobie
Zasadzić róże, niech wesoło rosną
Na dzień powrotu twego... W dni żałobie
Tak śpiewać będę, jakbym szalał wiosną,
Bo wiem, że wrócisz... Tym, co będą smutni
Pieśni weselne nawiążę na lutni...

O, zmartwychwstania cudny dniu! Niech w chwale
Chrystus się zjawi tu przy twojej głowie
I niech zaświadczy, że ja lampę palę
Smierci twej w drogę, i że szczepię zdrowie
W spróchniały życia pień... I że zuchwale
Śmierć twoją gnębię z aniołami w zmowie...
...Nie przyszedł... Męką ma strudzone nogi,
Lecz cię po skonie spotka — gdzieś w pół drogi...

Czytaj dalej: 120 przygód koziołka Matołka - Kornel Makuszyński