Poza dostojna

Niech ktoś, kto dłonie bardzo ma łaskawe,
A w uściech słodycz ma, — od uczty wstanie
I gęśli głośną uciszywszy wrzawę,
Niech miłościwe czyta przykazanie.
Potem niech dzieli chrystusową strawę —
Słońce, jak hostię, czyniąc miłowanie.
Niech wszystkim jasność wystrzeli z pod powiek,
I niech w spokoju wszelki żywie człowiek.

Albowiem ludzie dobrzy są, a wina
Nie rośnie chwastem z dusz, lecz z marzeń splotu,
I w snów gorączce błędów jest przyczyna,
W dążenia szale, w niemocy powrotu.
Zły tylko dzień jest, chwila i godzina,
Lecz wieczność przecie jest na miarę lotu,
A lot ma z wichrem być na wichru grzywie...
Więc niech w spokoju wszelki człowiek żywie.

Kto cudów moc ma, niech dziś czyni cuda:
Niech dusze w uścisk rzuci! Dobrzy ludzie!
Niech was odejdzie smętek, zło i nuda,
Niechaj wam krzyże nie pękają w trudzie
I każda niechaj wam się spełni złuda,
Albowiem każdy w swojej żyje złudzie...
Niech wam się zdaje w jasnych dni przeźroczu,
Że nieśmiertelność wam błysnęła z oczu.

Z czół wam królewskość błyśnie i powaga,
Dostojność będzie w waszych dni żywocie
I nieśmiertelna wasza prawda naga.
Dusza w was wzrośnie, która wciąż w odlocie,
jak ptak-włóczęga krzykiem wiosny błaga,
A hymn wasz będzie już nie o tęsknocie,
Ani o łkaniu nocnem, ni o śmierci,
Lecz taki, który piersi rwie na ćwierci.

Pijcie słoneczność dnia! Niech już nie będzie
Na świecie ludzkich mar z połową duszy,
Bo niepotrzebne chwasty są na grzędzie,
Co bezowocne są! Z bezdennych głuszy
Dobądźcie skarbów i rzucajcie wszędzie,
Hojni jak króle, gdzie jęk dławi uszy.
Niech się w was dusza w złotą światłość stroi...
— Bądźcie szczęśliwi, ukochani moi!...

Pod dom wasz odtąd nie przyjdzie zgryzota,
I nie zapłacze wam nikt pod oknami,
Nikt wam nie oplwa koron waszych złota,
Dziesięcin płacić nie będziecie łzami,
I nikt was w sideł sznury nie omota;
Piastowe posły siądą między wami,
I mówić będą, że Piast był bez zbroi...
Lecz bądźcie dobrzy, ukochani moi!

Aż dzień nadejdzie taki, że w posągu
Prawdę ustawim, z wieścią w nim rzezaną,
Że kary będą straszne, z Pięcioksiągu,
Za grzech przeczuty, zbrodnię pomyślaną.
Dymy jak białe ptaki na wylągu,
Cicho pod złotą będą latać ścianą,
Z złotego płynąc gniazda, z trybularzy,
Do świętych nie śmiąc wylecieć ołtarzy.

Którzy jesteście dobrzy! Sen wam prawię,
Z snów najpiękniejszy, z pod zapadłych skroni,
Widmo gdzieś z wichrem niesione w kurzawie,
Powieść z śmiertelnej za duszą pogoni,
I wieść o błędnej, zaginionej nawie.
Gdzieś ktoś daleko jak na pożar dzwoni,
Serca gdzieś tłuką, myśl ktoś bardzo znoi...
— Bądźcie szczęśliwi, ukochani moi...

Czytaj dalej: 120 przygód koziołka Matołka - Kornel Makuszyński