Obiecał wobec krzyża, że z martwych powstanie
I śmierci swej nieprawdą — prawdzie da świadectwo.
Gdzieżeś tedy jest, Rabbi? i gdzieżeś jest, Panie?
Czeka tutaj na ciebie męka i kalectwo.
Płakanie głośne niewiast i mężów zgryzota
Wygląda cię skrwawionem, oszalałem okiem,
Wyszła naprzeciw ciebie biednych dusz tęsknota.
Czemuś się tedy okrył chmurą i obłokiem?
Niech z mężów jeden wyjdzie na drzewo palmowe
I pośle wzrok ku słońcu, bo wyjdzie ze słońca.
Niech jeden tylko woła. Na drogi krzyżowe
Wyślijcie śmiertelnego z pomiędzy was gońca.
A reszta niechaj czeka i nadzieją żywie.
Cóż wam jęk?! Dusz trądowi płacz się na nic niezda.
Rzekł i przyjdzie, bo wszakże nie przysiągł fałszywie,
Lek oczu niosąc, bowiem już wyschła Bathesda.
A kiedy się ukaże, niechaj każdy chwyta
Z oczu jego spojrzenie dobre w swoje oczy,
Niech każdy jego duszy o swoją zapyta
Ust milczeniem... a niechaj ciżba się nie tłoczy!
Niewiasty, które trwoży straszny lęk porodu,
Niech szat się jego dotkną. Niechaj trędowaci
Całują ślad z gościńca jak kwiecie ogrodu,
Niech proszą o jałmużnę chorobą bogaci.
A kto z was ma od bluźnierstw popękane wargi,
Z kamiennych naczyń wonie niech na wargi leje.
Niech zeschłym liściem z ust wam nie padają skargi,
Niechaj słowa woniami sycą wam oleje.
Obłudą kłamcie zachwyt jego ócz słodyczy,
Niech słów kwieciem zarośnie w was bagienne wnętrze.
Wysiłkiem dzierżcie mękę jakby psa na smyczy,
By nie padła na jego piersi przenajświętsze.
Ostatni wasz ratunek jest w Nim... Goniec bieży!
A obłęd jego oczu przed nim, wieścią skory.
Niechaj was radość wielka gromem nie uderzy,
Niech uszy teraz zamknie, kto czekaniem chory...
Zapomniał o nas!! Ludzie! Czekająca rzeszo!
Wyszedł z grobu i zniknął o słońca zaraniu.
Niech w was przekleństwa wszystkie z serc do ust się spieszą,
Niech się klątwa urodzi w straszliwem czekaniu.
Śmierć oto posłał ku nam jak w nagrodę straty!...
O, rzeszo najbiedniejsza, o, ludzie bezdomni!
Gdy się zbliży, chwycimy ją za poły szaty,
Albowiem może nawet o nas Śmierć zapomni...