Do mowy polskiej

Z ak­cen­tem na przed­ostat­niej sy­la­bie,
co mnie zu­peł­nie nie za­chwy­ca -
i zno­wu "drz" i grz", i "chr"
o zno­wu "psz­czo­ła" i "psze­ni­ca",

o zno­wu dro­gi mgłą owia­ne.
(po kto­rych cho­dzi pani z pa­nem,
pan, pro­sze pani, wy­szedł z be­tów) -

o, mowo pol­ska, za­kret weź
pia­nin­kiem je­steś, nie or­ga­nem,
klaj­strem, a nie pa­sją po­li­tycz­ne­go pam­fle­tu
- z tym swym ak­cen­tem z brzyd­kich brzyd­szym,
jak rzecz wiecz­nie nie­do­koń­czo­na,
ty za­miast dzia­łać, ty się miz­drzysz
za­tru­ta skład­nią Cy­ce­ro­na;

skrzy­pecz­ko ślicz­na, dud­ko dud­ków,
dzie­cin­ko, się ska­rzą­ca ma­mie,
nie­utu­lo­nych wdo­wo smut­ków,
ty mu­skasz rze­czy, a nie ła­miesz;

ty lu­bisz ła­sić się, przy­mi­lać,
ko­stium przy­mie­rzać osiem razy.
A nam po­trze­ba mo­no­sy­lab
krót­kich i ja­snych jak roz­ka­zy.

Nam trze­ba wie­cej ry­mów mę­skich,
któ­ry­mi bę­dziem ćwi­czyc Muzę,
nam trze­ba w sed­no, a nie w księ­życ,
że­la­zem, a nie cie­płych klu­sek.

Z ak­cen­tem na przed­ostat­niej sy­la­bie,
jak bie­gacz, co mu pę­kły ścię­gna,
jak na­ród, co w pół dro­gi sta­nie,
taka ty je­steś, mgli­sto-sen­na.

Szczę­ście, że pły­niesz uli­ca­mi,
nie tyl­ko w książ­kach, i jak rze­ka
szu­misz no­wy­mi ak­cen­ta­mi,
gdy czło­wiek mówi do czło­wie­ka;

lecz li­te­rac­ka, z tych od­pad­ków
hi­sto­rii, co spa­da­ją z wóz­ka,
uff! jak mnie mę­czysz, Świe­ta Mat­ko,
nie­do­sło­wiań­ska, pół­fran­cu­ska.

I choć z czer­wie­ni pło­ną­cych War­szaw
trwal­sza niż An­glia fla­gę zszy­wam,
mowo pol­ska, ja cię oskar­żam:
STAŁAŚ SIĘ LE­NI­WA, NIEŻYWA.

Czy­taj da­lej: Pieśń o żołnierzach z Westerplatte – Konstanty Ildefons Gałczyński