Dwóch plotkarzy (gęby ponure,
od gęb ponurych strońcie)
zobaczyło niewielką chmurę
rano
na horyzoncie.
"Deszczowa!" - powiada pierwszy.
"Gradowa!" - ten drugi plecie.
"A w każdym razie koszmar."
(To zdanie rzekli w duecie.)
"A z chmury (szept)... pan już wie..."
"Wiem, wszak nie jestem idiotą."
"Chmura obrywa się."
"No i co dalej?"
"Potop:
Woda, panie, po kuper,
po chwili pod sam dach już
i potop, kubek w kubek
jak przepowiedział Malachiusz;
we środę stają koleje,
we czwartek kometa w nocy,
a woda się leje i leje,
i znikąd, panie, pomocy;
koza znika i krowa,
nawet mróweczki nie spotkasz.
To chmura potopowa" -
powiedział pierwszy plotkarz.
A drugi na to: "Ee tam,
dwadzieścia złotych kładę,
że gradowa. Mur-beton,
że nas wytłucze gradem;
chmur badając fatalność,
niejeden strawiłem rok ja,
to moja, panie, specjalność
hydro- i meteorologia;
ta chmura to to samo,
to jest ta sama chmura,
o której Nostradamus
rzekł w książce «De natura»,
że «z chmury grad wypełznie
wielkości jajec strusich
i wszystko na ziemi sczeźnie
(tak stoi w Nostradamusie),
i zniknie opał i nabiał,
gdy zgroza przybierze rozmiar»".
A nagle wietrzyk zawiał
i chmurę owiał i rozwiał.
Szkoda tylko zakładu,
bo ni deszczu, ni gradu.
Zmartwili się nieboracy,
że prysły tęsknoty tajne -
bo plotkarze nie lubią
zwyczajnej pracy,
plotkarze lubią tylko
rzeczy nadzwyczajne:
jak deszcz, to potop na kraj,
jak grad, to wielkości jaj,
a grunt, żeby łgać, aż mdli,
jak Madryt i Bi-Bi-Si.
A gdyby ktoś rzekł mi tu:
"Ezop bez zwierząt? To biado!"
Odpowiem: Plotkarzy i dwu
starczy za całe stado.