Pierwsza miłość

O dass sie ewig grünen bliebe
Die schöne Zeit der jungen Liebe*.
Schiller


Ach! jest milsza nad inne jedna pora w roku,
A choć co dzień czas rączy jej wdzięki umniejsza,
Przecież w niej i śpiew ptasząt ma więcej uroku,
W niej i strumień przyjemniej zamruczy u stoku,
Niebo jest pogodniejsze, róża jest piękniejsza.

I nieraz, gdy mnie lube łudziły marzenia,
Rzekłem: i w życiu naszym jest wiosenna chwila,
Która nam troski w rozkosz, ziemię w raj zamienia,
I lejąc w czarę życia kroplę zachwycenia,
Pielgrzymkę po tym świecie nadzieją umila.

Tak – jest czas, w którym człowiek żywiej czuć zaczyna,
W którym nieznany ogień zapala go skrycie,
Jest czas, w którym o całym świecie zapomina
I biegnąc tam, gdzie myśl go pociąga jedyna,
Śród życia marzeń, szczęścia rozpoczyna życie.

Ach! wtenczas człowiekowi ta pora tak słodka,
Z całym blaskiem na drodze życia zajaśnieje,
Gdy wejrzenie dziewicy swym wejrzeniem spotka
I ogień swojej duszy w jej duszę przeleje.

O, jakiegoż ta chwila godna uwielbienia,
Jakież wysławiają pienia!
Nie – tych uczuć anielskich zesłanych nam z nieba
Nigdy śmiertelnik godnie określić nie zdoła
I gdy nie spotka wejrzeń ziemskiego anioła,
Nigdy hymnu miłości zanucić nie zdoła,
Bo chcąc miłość opiewać, wprzódy kochać trzeba.

lleż to do spojrzenia przemawia spojrzenie
Mową dla uszu tajemną!
Ach, gdyś nieraz była ze mną,
Jakież czułem uniesienie,
Gdym wyczytał w twoim oku
Wszystkie czucia, myśli skryte
Tak wydatnie jaśniejące,
Jak w zwierciadle wód potoku
Niebios sklepienia odbite
I srebrzystych gwiazd tysiące.

Może chwil tych wspomnieniem dziś cię jeszcze wzruszę.
Pamiętasz, kiedy nieraz przejęty zapałem
W jednym spojrzeniu twoim cały świat widziałem
I twoja dusza moją rozumiała duszę;
Jak kwiat świeżo rozwity, pieszczoty wietrzyka,
Choć niemy, pojmować umie;
Lub jak trawa rosnąca nad brzegiem strumyka
Szmer jego wody rozumie.

Pamiętasz, kiedyś nieraz na lutni mej dźwięki:
O! wspomnienie tej chwili dotąd mię zachwyca,
Pamiętasz, kiedyś nieraz, gdym śpiewał twe wdzięki,
Rumieńcem, tym anielskim wdziękiem śmiertelnika,
Niewinne pokryła lica!
Tak niegdyś róża, królowa nad kwiaty,
Białe swe listki w świetne oblokła szkarłaty,
Na miłosną pieśń słowika.

I mnie los wróżył wówczas szczęście niezachwiane,
A jeśli kiedy smutek lub cierpienie
Jaką zrobiły w nim zmianę,
Stokroć go osłodziło jedno twe spojrzenie.

Gdzież ubiegły miłości niepowrótne chwile,
Czasy tyle pamiętne i drogie nam tyle,
Czasy, gdyśmy nadziei marą ułudzeni
Zapomnieli, że szczęście szybko się odmienia,
Że upłynie, jak wody bystrego strumienia,
Że zniknie, jak z drzew liście z nadejściem jesieni,
Lub jak mdłe światło zorzy z pierwszym blaskiem słońca.
Znikły! lecz w sercu tobą zajętym jedynie
Najdroższa pamięć o nich nigdy nie zaginie!

Trwać będzie do dni mych końca!
A jeśli kiedy rzucisz wejrzenia żałosne
Na dni, które uniosły życia twego wiosnę,
Te dni, których z pamięci nie zetrzem oboje,
Gdy już w twoim wspomnieniu, w czystym wód potoku,
Na próżno szukać będziesz twych wdzięków uroku,
Spojrzyj wówczas w serce moje,
Tam nigdy piękność twoja powabu nie straci,
Tam najdroższe wspomnienie anielskiej postaci
Wiecznie, wiecznie się ostoi
Pod cieniem wierności mojej.

I nieraz lubym marzeniom oddany,
Wspomniawszy chwile, gdyśmy żyli razem,
Z równą rozkoszą, z równym uniesieniem
Cieszyć się będę przeszłości obrazem,
Jak Adam z raju wygnany
Dawnego szczęścia wspomnieniem.

* O dass sie ewig grünen bliebe / Die schöne Zeit der jungen Liebe – „Oby
pozostał wiecznie zielony piękny czas młodzieńczej miłości”.

Czytaj dalej: Zima - Konstanty Gaszyński