Gdy wygnaniec porzuca naddziadów siedliska,
Już mu niebo ostatnią wydarło pociechę,
Przecież uśmiech nadziei śród burzy mu błyska,
Że może wróci kiedyś pod rodzinną strzechę.
Lecz ja, gdy cię dziś żegnam, gdy z losów kolei
Mam wiecznie żyć bez ciebie, od ciebie daleki,
Już w pomrokach przyszłości zgasł promień nadziei,
Wszystko dla mnie umarło, umarło na wieki.
Niekiedy tylko chwil tych, którem spędził z tobą,
Tych kwiatów mej młodości najmilsze wspomnienie
Rozjaśni czoło smętną pokryte żałobą,
Jak nagła błyskawica czarnej nocy cienie.
Bądź zdrowa, żyj szczęśliwa, może kiedyś w tobie
Dla innego zabłyśnie jeszcze miłość nowa,
Gdy ja martwy i zimny jak kamień na grobie,
Powtarzać tylko będę: bądź zdrowa, bądź zdrowa!
I gdy mnie los od ciebie na zawsze oddala,
Podobny jęk rozdziera duszę bolejącą,
Jakim ryczy śród morza rozhukana fala,
Gdy od lubego brzegu wichry ją odtrącą.