Gdy nam się nieraz łzami urosi powieka,
Gdy żal ciężkim westchnieniem odezwie się w łonie,
I kędyż łzy te płyną i ku jakiejż stronie
Z piersi westchnienie ucieka?
Gdy różami pociechy ukwiecona ścieżka
Wiedzie nas w raj nadziei z udręczenia świata:
I skądże ta czarowna pociecha przylata?
I gdzież ta nadzieja mieszka?
O! jest jakaś kraina niewidzialna oku,
Po której błoniach wiecznie wiosna się uśmiecha;
Tam szukamy pociechy i stamtąd pociecha
W anielskim spływa uroku.
O! jest jakaś kraina za krańcami świata,
Której wdzięki w snach słodkich myśl młodzieńcza skleja,
Tam szukamy nadziei i stamtąd nadzieja
Na skrzydłach szczęścia przylata!
Tam kochanek swą lubą widzi z uniesieniem,
Tam młodzian przyszłość w złoty przyozdabia wianek:
Choć się później przekona młodzian i kochanek,
Że to wszystko jest marzeniem!
Marzeniem!... lecz bez niego jakimże sposobem
Smutna by kolej życia w raj się nam zmieniała?
Lecz bez niego, czyż ziemia by się tym nie stała,
Czym jest rzeczywiście – grobem?...