Sądziłem, że to jeszcze nie pora,
Ze się jesienią nacieszy człek,
A ż tu któregoś nagle wieczora
Ni stąd, ni zowąd spadł gęsty śnieg.
Śnieg, to rzecz prosta, głupstwo wierutne,
Wszakże co roku nawiedza świat,
A przecież miałem refleksje smutne,
Patrząc na biały, śniegowy płat.
Bo ledwie skończył z nadziemnym lotem
I do kałuży ulicznej spadł,
Sam się natychmiast też stawał błotem,
Po białym śniegu zginął ślad.
Stąd właśnie takie refleksje smutne...
Tak czasem ginie najczystszy człek.
Na oko jednak głupstwo wierutne,
Gdy spada w bagno najbielszy śnieg.