Wpada szatański w ulic korytarze,
Szarpie kominów z dymu pióropusze,
Uderza deszczem w posmętniałe twarze,
Nagina drzewa, zrzuca kapelusze.
Hen, od północnej i dalekiej strony
Nadciąga groźna i surowa zima,
Wiatr chichotliwy, mroźny i szalony
Dopiero wiosną w biegu się zatrzyma.
Bo przecież wróci wiosna i kwiat róży
I słowik w krzakach bzu rzewnie zanuci.
Lecz gdy rok życia w wieczność się zanurzy
Nigdy już w słońcu i kwiatach nie wróci