Ptasząt się cudny wznosi śpiew,
Gdy zalśni kwiatów czar okiści,
Kiedy gałęzie naszych drzew
Toną w zieleni młodych liści.
Dokoła płynie słodka woń,
Co nieraz smutek z czoła płoszy
Czemuż zbrodnicza niszczy dłoń
Źródło najczystszej tej rozkoszy?
Niechaj nie będzie takich rąk,
Niech drzewka patrzą wciąż w lazury,
I niech zapachy pól i łąk
Wnoszą w te szare, miejskie mury.