Pędzim przez życie niby te psy gończe,
Cud bytu troską o jadło zasnuty,
Wiecznie łatamy podarte opończe,
Lub patrzym smętnie na dziurawe buty.
Miłość się płachtą przyokryła grubą,
Brudna chęć zysku gasi ognie znicza
I nawet młodzian w rozmowie z swą lubą
Czas z nią stracony na grosze przelicza.
Pędzim przez życie niby te psy gończe:
Widzimy wartości moralnych ruinę;
Pół życia wielu z nas da za opończę,
Zabije brata za chleba kruszynę.