Skoro dzień smętny wróciło słońce,
znowu po senat śle biskup gońce,
w tajemnej zgodnie wszyscy rozmowie
na Pańskie snują przyczyny zdrowie.
Wywiodą zatym więźnia, wywiodą,
zdobnego miedzy ludźmi urodą,
tak Saul, przyj ąwszy królewskie znamię,
wyższe niósł miedzy pospólstwem ramię.
Lecz kto porówna tak różne dwory:
tam pompa, a tu sam Mistrz pokory;
tam mu pod nogi postawy ściele,
budząc i głuche mury Wesele,
tu Potwarz samę Niewinność w trokach
ciągnie, a przed nią, siedząc na smokach,
ognistym żądłem Zazdrość jad sieje,
że Mu snadź wyniść nie masz nadzieje.
Rwał jako nici Samson powrozy,
idzie powolny Baranek Boży,
niżli młot w kuźni żelazo części
w pochyłą szyję kołacą pięści,
zabiega drugi i plunie w oczy,
oto zstał się Bóg jako bez mocy;
tak do stolice rzymskiej chodziło
naświętsze Ducha Świętego dzieło.
Zdziwił się Piłat, a gdy się dowie,
co to za więzień, zaraz im powie:
„Ja człeka tego sądzę bez winy,
lekkie nie biorą gardła przyczyny.
Królem się czyni, kędyż dwór podział,
czemu nie szarłat grzbiet Jego odział?
Różny w nauce - wszak macie prawa,
nic ta do mego urzędu sprawa”.
Jako otyłe i bójne rogiem
bydło przed jego ryczy Żyd progiem,
poruszył wkoło lud pospolity
od galilejskiej ziemie obfit
Na to im Piłat: „Jest Herod w mieście,
jako do pana z rodzicem bieżcie”.
Nie tak okrutnym jadem psi wściekli,
jako Go oni z ratusza zwlekli:
jedni tył pchają, drugich po stronie
około twarzy pierzchają dłonie.
Rad Herod, na cud gotując oko
i plac Mu czyni przed się szeroko.
Skarżą - nie mówi, zamknione wargi
na płonne dzierży Zbawiciel skargi.
Król stąd i zowąd rozmowy szuka,
już i łagodnie, już też nań fuka,
a On, jako gdy owieczkę wilcy
obskoczą, tak zaś na wszytko milczy.
Niegodna była wszeteczna szkoła,
by miód mądrości niebieska pszczoła
w ule kłaść miała sprosnego ucha,
już od inszego natkane ducha.
Niemego więźnia śmiechem dwór bawi,
jeden przestanie, drugi poprawi,
aż Mu płaszcz biały wrzucą na ramię,
płaszcz niewinności z czystością znamię.
Niesie Pan ludzką pogardę, niesie,
człowiek to czy-li robak, co w lesie
na skwar wychodząc, w mrowisko wbieży
i obelniony bez władze leży?
Prowadzi, hańbiąc Świętego świętych,
orda zaś nazad ludzi przeklętych,
biały Baranek i Bóg ubogi
idzie, gdzie chwalą drzewiane bogi.
Słysząc huk znowu starosta głośny,
zda się mu już jad Żydów nieznośny,
wynidzie gromiąc niewstyd i łaje,
nawet, by zmilkli, ręką znać daje:
„Przy pierwszym - mówiąc - stoję wyroku,
niewinnym Go ja piszę w swym oku,
toż Herod dzierży. Co wżdy nań wiecie,
że Mu na gardło popierać śmiecie?”.
Zapamiętały gniew slow dodawa:
krzyczą, że wolność przezeń ustawa,
że lud uwodząc, pragnie korony
i dani nie da dać uchwalon
Podobien Piłat łodzi na wodzie,
którą kołysze wiatr w niepogodzie,
bo wziąwszy Pana od nich do siebie,
„Nie wiesz - rzecze Mu - że ja mam Ciebie
w garści, mogę Cię i oswobodzić
abo im Twoją śmiercią dogodzić?
Powiedz mi, czemuć o głowę stoją,
czy-li się Twego królestwa boją?”.
Związany na to Zbawiciel powie:
„Ze moje pod twą moc padło zdrowie,
przypisz przedziwnym tego wyrokom,
co rozkazuje górnym obłokom.
Wiedz zaraz, nad cię że grzeszy cięż
zbór, coc mię wydał żydowskiej księży”.
„Aleś jest królem?” - Piłat zaś pyta,
a Pan: „Nie ten świat królem mię wita,
gdzie by mię żołnierz nie wyrwał z toni,
rączy do ostrej za panem broni,
ale kto Prawdę (Bóg nią) miłuje,
królewską moję rękę całuje”.
Pyta: „Co praw da?”, ale nie czeka,
zły znak, gdy sędzia od niej ucieka.
Gardzi zelżoną Piłat Osobą;
nie wiesz, Piłacie, kto mówi z tobą?
Nie był mistrz taki w cekropskiej szkole,
nie rozum taki w tarpejskim kole,
Prawda, co w świetnym ma Ojca niebie,
oto dziś sama mówi do ciebie.
„Ukrzyżuj zatym !” - głos jednej zgody,
jako szum z góry płynącej wody,
„Ukrzyżuj !” woła. Co zły apostoł
gdy słyszy, srebro w kościele o stół
z lamentem rzuci i pędem mierzy,
gdzie sama Rozpacz powróz mu dzierży,
co z nieszczęsnego zrzuci go drzewa
i smrodu pełne wytoczy trzewa.
Pielgrzymom oni wzajemną wolą
z krwawej kupieli korzyści rolą.
Otoczył ratusz gmin pospolity,
z namowy gorszy i jadowity,
acz im wybierać Piłat podaje
króla, wodza li łotrowskiej zgraje,
lecz „Barabasza” - wołają oni,
którego prawie świeża krew’ goni.
Bo wiedząc zwyczaj ich wielkanocny,
rozumiał, że mu miał być pomocny,
ale Barabę zły język woli,
który z dzieciństwa urósł w swejwoli.
Prosto by w ogniu, w onym ich gniewie,
gdy już, co dalej czynić ma, nie wie,
używa drogi, chocia zelżyw
by jedno został niewinny żywy.
Różne w karaniu Rzym miał sposoby,
na swe wór, topór, rózgę osoby,
ale krzyż, pełen hańby sromotnej,
złoczyńca cierpiał obcy przewrotny.
Chcąc tedy ulać krwią krwie pragnienie,
katowską ręką zwłóczy odzienie
temu, co niebo powlókł obłokiem
nie przemierzone nabystrzym okiem.
Młodzieniec - wstydu wzór - obnażony
stanął wszetecznej gromadzie on
rynek syjoński widział te członki,
na które głosów anielskich zwonki
nigdy brzmieć patrząc nie przestawają,
a tu żołnierze do prągi pchają,
krępują ręce stryczki i nogi,
a zatym krwawe pławią odnogi.
Od rózg, od biczów panieńskie ciało
(przejął żal słowa!) aż poczerniało,
rumianej pełen piasek posoki
ledwie hamuje plecione troki.
Tak oto korzyść, acz jej Praw płaci
i w domu własnym zranion od braci;
tak oto zamilkł przed tym co strzyże
za nasze nagi Baranek bryże.