Ażem ze szczęścia dygotał,
Kiwając się nad szynkwasem!
I przyszedł Wielki Idjota
I zaczął mówić basem.
Mówił grubo i cicho
Samą prawdę cedzoną.
Aż zmrowiło mnie licho,
Gdy powiedział: "Stwierdzono".
Zapłakałem samotnie
Nad karczemnym szynkwasem!
Bo stwierdzono istotnie,
Bo przekonał mnie basem!
W uznaniu i adoracji
Dla jego prawdy wielkiej
Wykrzyknikami racji
Na głowach stanęły butelki.
-- Mesdames, jak można? szepnąłem,
Zgorszony patrząc na nie.
Idjota spytał: "Co, proszę?"
-- Nic. Ja do butelek, panie.
-- "Jakże to: do butelek?
Z butelki to się pije,
Ale butelka nie słyszy,
Albowiem ona nie żyje".
...Pięknie wyglądał w trumnie!
Poważny był, okazały.
W czaszce, w czole i skroniach
Sterczały szkła kawały.
* Oryginalny tytuł "Przestroga dla idjotów"
Źródło: Szpilki, r. 1936, nr 19.