W imię ojca i syna, z których się duch poczyna,
Opowiadajmy dzieje.
Ojciec chmurzyska ganiał, mroczne bydło poskramiał
I kosmate zawieje.
Ugory nocne orał, z czarniachami się porał,
Karczował uroczyska.
Straszny był, niewidomy - i gromy-niebołomy
W otchłanie miotał z pyska.
Przez moczary ciemności brnął w zawziętej pewności,
Że praca niedaremna.
Wył, huczał małowiele: miliard lat, aż w niedzielę
Sfolgowała moc ciemna.
Stary się spać zawalił, a już Młodzianek w dali
Prześwitywał złotawie.
Rumieńcem płonił wody, nazieleniał ogrody
Ku onej przyszłej sprawie.
Nazielenił, rumienił, promieniał, blaskiem mienił,
Jak to do dzisiaj czyni.
Światłość ciepłą nasila - i fala się rozchyla,
I wypływa bogini.
W imię ojca i syna, z których się duch poczyna,
Opowiedzieliśmy dzieje.
Kwiat pachnie, słońce świeci, rodzice miłują dzieci
I dziewczyna się śmieje.
1933