Czasami śni mi się w nocy
(o chwilo marzeń szczęśliwa!),
że siedzę na Smolnej w klasie
i ktoś mię nagle wyrywa...
Czasami śni mi się w nocy
jakaś klasówka koszmarna...
Chcę ściągać — nie mam od kogo
Budzę się — wkoło noc czarna...
Życie jest nasze, jak sztuba:
niejedna „klasówka“ trudzi,
niejeden nas dzwonek budzi,
niejeden nas „belfer“ nudzi...
Ciągle siedzimy na ławce
w oczekiwaniu wyrwania...
I ciągle nam, ciągle grozi
dwója ze sprawowania...
Aż kiedyś przyjdzie godzina,
godzina szczęśliwa bez miary!
pójdziemy po dzwonku ostatnim
do nieba gdzieś na wagary!
Będziemy psocić i broić
i gwiazdom robić kawały
i słońcom dawać kuksańce,
gdyby się z nami nie śmiały!
A dobre duchy, co władną
Niebiosów radosnym turkusem
uśmiechną się do nas łagodnie
i dadzą nam piątkę z minusem...
Bóg zajrzy kiedyś w ów dziennik
i spojrzy na nasze twarze:
i piątkę zostawi na wieki,
a minus starannie wymaże.....