W ogromnym jakimś i tęsknym rozśpiewie
Kornie się modli tajemnicza puszcza...
Przed wichrem, co jej konary poduszcza,
Chylą się cedry, olszyny, modrzewie.
Z za niwy kwiatów, z za ostrężnic kuszcza,
Skroś tataraków lśni bagna zarzewie.
Tam trop ścieżyny... gdzie zdąża, nikt nie wie:
Jakiż tam śmiałek wzrok lub krok zapuszcza?
Cyt! słychać odgłos stąpań, trzask gałęzi...
Coś tam mamroce i sapie i rzęzi...
Palec na cyngiel!... wytęż słuch!... uwaga!...
To poruszony pewnie z legowiska
Dzik albo niedźwiedź przez gąszcz się przeciska?
Nie! wyszedł człowiek — król zwierząt — brodiaga!