Najboleściwszy ze świata gościńców,
Bracie śmiertelnej drogi Chrystusowej!
Łzy stanowiły cement twej budowy,
Wytyczał cię knut władcy barbarzyńców.
Przez ciebie gnano, jak gdyby złoczyńców,
Szermierzy świętej sprawy wolnościowej...
Szli, łamiąc ręce, spowite w okowy,
I chyląc twarze, obrzękłe od sińców.
Lecz nieugięty wzrok mieli i hardy,
Choć jeno krzywdy i przemoc widzieli;
I zaciskając w dłoni swej oskardy,
Kuli tę drogę nad brzegiem topieli...
Szli jak zwycięskie — śmiało — awangardy,
Wierząc, że klęska ich — wnuków ośmieli...