Na kształt złocistych wznoszą się piramid
Pomniki lata — chlebodajne sterty.
Na kalenicach przysadzistych stodół
Młockom wtórują gawronów koncerty.
Ozimin jasny ściele się aksamit
Na niezbyt dawno zaoranej ścierni.
Wśród pastwisk, niby wydarty oczodół,
Zgasłe pastusze ognisko się czerni.
Drzewa ostatkiem zwiędłych sypią liści,
Słońce uśmiecha się cicho nad siołem: —
Ludzie tak szczęściem swem są promieniści,
Że nawet nie wiem, skąd się tutaj wziąłem...