Dogorywają ognie spod nalepy
I mrok się w całej rozściela izdebce,
W kącie fajeczkę pyka dziaduś ślepy,
Baba z kagankiem gdzieś po sieni drepce,
Chłopcy, co dawno w barłóg się pokładli,
Szczebiocą z cicha, niby stadko trznadli...
I zapomniano do reszty przybysza,
Który dziś przez noc w tej chałupie gości...
Dobranoc!... niechaj was uśpi ta cisza
Świata — i duszy waszej, ludzie prości!
Niech snu waszego pilnują anieli,
Żeście tułacza pod dach swój przyjęli...
Wichura huczy z wściekłością — jak gdyby
O to, że z rąk jej ofiara wydarta...
O chatę bije, gnie konary drzewne
I śnieg kolący, jak mierzwę, rozgarta...
O śnie!... Nim nowe drogi tam się utrą,
Znów dla mnie wstanie bólów pełne JUTRO...