Dzień przedżniwny

W dzień przed­żniw­ny, kie­dy słoń­ce
Przy­pie­ka nad ła­nem,
Spa­ce­ru­je sta­ry Pan­bóg
Po polu owsia­nem.

Spa­ce­ru­je z gołą gło­wą,
W ko­szu­li roz­pię­tej,
Przy­glą­da się, ja­kie będą
Te­go­rocz­ne sprzę­ty.

Czy mu zo­rać, czy mu ob­siać
Do­brze się uda­ło,
Czy wart sła­wy, ja­kiej Pan­bóg
Po­sia­da nie­ma­ło?

Zry­wa kło­sy i roz­cie­ra
Na sze­ro­kiej dło­ni,
Po­pod słoń­ce pa­trzy, dmu­cha,
Ziarn­ka nie roz­trwo­ni.

Przy­szedł w pole Za­krę­to­wy,
Krzy­czy roz­sier­dzo­ny:
"Jak­że moż­na tak mar­no­wać
Moje krwa­we plo­ny!"

"Ja­kie two­je?! - To są moje!"
Sta­ry Pan­bóg rze­cze,
"Ja to zo­rał, ja to ob­siał,
Wiedz to, mar­ny człe­cze!

A gdy ci się nie po­do­ba,
Weź­my się za bary,
Zo­ba­czy­my, kto ma ra­cję:
Ty czy Pan­bóg sta­ry."

Po­chwy­ci­li się za bary -
Dolo nie­szczę­śli­wa!
Boże łowy: Za­krę­to­wy
Padł, nim przy­szły żni­wa.

Ta­kie to są losy człe­cze,
Tak to ży­cie pły­nie:
Padł, jak wzdę­ty skot na ro­śnej,
Tłu­stej ko­ni­czy­nie.

Sta­ry Pan­bóg try­um­fu­je:
"Mó­wi­łem ci, brat­ku,
Że te sprzę­ty będą za­wsze
Moje na ostat­ku."

Bie­rze kło­sy i roz­cie­ra
Na sze­ro­kiej dło­ni,
Po­pod słoń­ce pa­trzy, dmu­cha,
Ziarn­ka nie roz­trwo­ni.

Czy­taj da­lej: Przy wigilijnym stole – Jan Kasprowicz