Prawda-ć to, że mię szczęście mieć panem nie chciało,
Atoli żebrać chleba przecie mi nie dało.
Zbiór mój słaby, skarb żaden, na lichwę nie daję,
Ale cóż więcej trzeba, gdy na swym przestaję.
Nigdy głodny nie legę, nie wstanę troskliwy,
Kłopot mi snu nie skazi, włos na głowie siwy
Z frasunku mi nie roście. Wesołe mi lata
Płyną, ani mię długi wypychają z świata.
Dobra mi myśl nie gościem, płuży mi drużyna,
Obok z książęty siadać i to nie nowina.
W mieszku, lubo niewielka, od potrzeby kopa,
Dom choć nie murowany, przecie też nie szopa.
Jest aksamit na grzbiecie, marmurek na głowie.
Dość mi Fortuna dała, byle było zdrowie,
Którego gdy posiłek w tym cugu poczuję,
Już ostatkiem i szczęście, i panów daruję.