Świat jest wkoło mnie jak fala — to bliski to znów daleki…
Przypływa wciąż i odpływa, nie ma stałego miejsca.
To przez ciebie, szybo zaklęta tysiącem barw mi przecieka,
w tobie brzmi setką melodii, o harfo czarodziejska!
Pachnący jest każdy uśmiech i każdy smutek jest śpiewny,
kiedy go w słowa oprawiam, jak perłę w złoty naszyjnik…
Słowa stapiają się z sobą — płynne, stukształtne, przelewne —
i wabią blaskiem i wonią i kuszą wciąż melodyjniej.
To ty upajasz tak zdradnie, odurzasz myśli jak opium —
uroczny twój szum mam w ustach i smak twój czuję na ustach…
Świat poprzez palce mi przeciekł, w perliste wiersze się skroplił,
— lecz z piany dźwięcznych metafor prawdy nie mogłam wyłuskać.
Już dosyć kochać do rymu, już dość poetycznie cierpieć!
— Wiem: szumne, niesforne wiersze u stóp mi jak psy się ułożą,
gdy twarde, idące życie rozetnie mnie sobą jak sierpem,
gdy krzyknę mu gromkie „witaj!” chropawą kamienną prozą!
Opublikowano w: Zamknięty pokój
Źródło: Zamknięty pokój, Henryka Wanda Łazowertówna, 1930.