Gdy rzeczywistość w spraw codziennych gwałcie
Rozprzęga nerwy i duszę mą nęka,
Lubię twarz ukryć w twym przytulnym kształcie,
Bo jesteś dobra i biała i miękka.
Życie jest twarde i zimne jak brzeszczot,
Wiecznie na sercu czuję jego dotyk —
Ty jesteś cała stworzona do pieszczot
I taka ciepła jak zaspany kotek.
Wiesz o czem marzę i wiesz o czem myślę.
Słyszysz jak tętni krwi gorącej strumień,
Gdy się tulimy tak do siebie ściśle,
Nie znamy waśni i nieporozumień.
W każdym twym ruchu i w każdem ugięciu
Jest ta uległość, co wszystko pozwala —
I przez noc całą leżymy w objęciu
I tkliwość nasza nigdy się nie spala.
A kiedy skrzywdzi mię życie sobacze,
Gdy dusza w smutku beznadziejnym tonie,
Ty tylko jedna widzisz jak ja płaczę,
Gdy twarz ukryję na twem miękkiem łonie,
Widzę jak wiersz ten niejedna dziewuszka
Z zakłopotaną odczytuje minką.
Ta pani biała — to moja poduszka —
Kto co innego myślał, ten jest świnką!
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.