Lekarz

Gdy już zgłę­bi­łem źró­dło wszyst­kich mąk,
Któ­re wpla­ta­ją świat w bo­le­ści koło,
Będę uzdra­wiał was kła­dze­niem rąk,
Jako na­ka­zał Chry­stus Apo­sto­łom.

I po­pro­wa­dzę was przez ciem­ną noc
W ci­chą kra­inę, gdzie nie­ma cier­pie­nia,
Tyl­ko uwierz­cie, że mam w so­bie moc,
Co się przez ręce moje wy­pro­mie­nia.

Tyl­ko uwierz­cie z ca­łej du­szy wprzód,
Że was nie zwo­dzę ku­glar­ską za­ba­wą,
Że to co czy­nię, to nie ża­den cud,
Ale od­wiecz­ne wszech­ist­nie­nia pra­wo.

Mat­ka, gdy kła­dzie do­brą bia­łą dłoń
Na swe­go dziec­ka roz­pa­lo­nym czół­ku,
Tym sa­mym ge­stem nie do­pusz­cza doń
Śmier­ci, cza­ją­cej się w czar­nym za­uł­ku.

Są ręce, któ­re goją rany drzew,
Przy­da­ją kwia­tom ko­lo­ru i woni
A więd­nie róża i usy­cha krzew,
Sko­ro nie czu­ją ko­cha­ją­cej dło­ni.

Tyl­ko tą jed­ną ta­jem­ni­cę znać
A lu­dzie ży­li­by jakg­dy­by w nie­bie:
Wszyst­ko co do­bre z sie­bie dru­gim dać,
Co złe i boli dru­gich — przy­jąć w sie­bie.

Czy­taj da­lej: Chciałbym mieć mały sklepik z zabawkami – Henryk Zbierzchowski

Źró­dło: Ogród Życia, Hen­ryk Zbierz­chow­ski, 1935.