pozostał samotny śpiew
drżał cicho nad gniewnem miastem
opływał wysepki kawiarnianych stołów
z aniołem nie rozmawiał
nikogo nie wołał
rósł w katedrze dwunastej godziny
stawał przed obcym pacierzem drzew
śpiewał: komu przeminę?
wpatrzony w studnie księżyca
odbijał srebrny strach
blademi słowami w milczeniu krzyczał
z dna
kto wydobędzie ze studni
zwłoki księżyca i gwiazd?
ludzie nie są okrutni
przeminie czas
Źródło: Sygnały, r. 1939, nr 62.