Z rodziną mojej bogdanki
Raz w drodześmy się spotkali...
Siostrzyczka, ojciec i matka,
Z radością mnie powitali...
Słyszałem słowa grzeczności,
Czułej przyjaźni tyrady,
Mówiono: żem się nie zmienił,
Żem tylko trochę jest blady...
Jam również pytał uprzejmie:
Czy wszyscy w zdrowiu i w sile?...
Pytałem nawet o pieska,
Co umiał szczekać tak mile...
Potem rzuciłem znienacka
O zdrowie lubej pytanie...
Na co mi dano odpowiedź:
Że pani w innym jest stanie...
Choć wiadomością tak miłą
Byłem niezmiernie wzruszony —
Prosiłem — by oddać pani
Moje serdeczne ukłony...
Wtem, lubej mała siostrzyczka
Szepnęła niepostrzeżenie:
„Wiesz pan? pieseczek nasz wściekł się,
Więc utopiono go w Renie...“
Ta mała — to obraz siostry,
Szczególniej uśmiech ma miły...
A oczy jej są też same
Co mnie w szaleńca zmieniły...