Łabędzi śpiew

Autor:
Tłumaczenie: Aleksander Kraushar

Lat trzydzieści czuwałem na wskazanej warcie...
Niestrudzony — jak żołnierz pilnując wyłomu —
Bez nadziei, pomocy, walczyłem zażarcie,
Wiedziałem że bez szwanku nie wrócę do domu...

Dniem i nocą czuwałem, kiedy inni śnili...
A jeśli ze znużenia nieposłuszna głowa
Spadała mi na piersi — po niedługiej chwili
Budziła mnie chrapaniem tłuszcza obozowa...

Częstokroć na szyldwachu nudy mnie dręczyły...
Czasem bojaźń przelotna... (to wady chroniczne)
Chciałem umysł orzeźwić, pokrzepić swe siły,
Więc świstałem przez zęby piosnki satyryczne...

Tak! mężnie się sprawiałem z orężem przy boku...
A gdy śmiał się przybliżyć zuchwały morderca —
Porywałem karabin i z zapałem w oku
Rozpaloną mu kulkę wpędzałem do serca...

Mogło zdarzyć się czasem: że przeciwnik młody
Również dzielnie używał strasznego krzesiwa...
Ach! zaprzeczyć nie mogę, są krwawe dowody...
Z mojej piersi rozdartej krew z wolna upływa...

Wakuje posterunek! Jątrzą się me rany...
Ginie jeden — jest inna garstka niewylękła...
Ja padam niezwalczony — mój oręż wybrany
Niewyszczerbił się w walce. Tylko pierś mi pękła.

Czytaj dalej: Do mojej matki - Heinrich Heine