I.
Gdy młodzieńcze zapały
Lot mój wzbiły w świat marzeń,
W pieśniach ledwie zostały
Słabe rysy mych wrażeń.
Zapalony, szczęśliwy,
Świat tuliłem do łona,
Cuda, czary i dziwy
Myśl roiła stęskniona.
Każdy kwiatek na łące,
Każda trawka na błoni,
Plotły wieńców tysiące
Na ozdobę mych skroni.
Każdy słowik, skowronek,
Pól śpiewacy, i leśni,
Ledwie złoty błysł dzionek,
Mnie nucili swe pieśni.
Każde serca odbicie,
Każde czułe westchnienie,
Powiększało złudzenie,
Upiększało me życie.
Był czas błogi, — lecz minął:
Ptaszek, nuci nieśmiało,
Kwiatek, uwiądł i zginął,
Serce — kochać przestało.
II.
Czas — uczucia wystudzi!...
Bez nich — błędny wędrowiec,
Poglądałem na ludzi,
Jak na martwy grobowiec.
Mych nadziemskich mar siła,
Tak osłabła, że szczątki,
Nawet serca pamiątki,
Noc wieczności okryła.
Z duszą tęskną na poły,
Z okiem smętnem, nieśmiałem,
Ni marzący, ni czuły,
Błądząc — ciebie spotkałem.
Ledwieś rzekła mi słowo,
Ja... ach! wyznać się wstydzę,
Kocham, marzę na nowo,
Nic, prócz ciebie nie widzę.
Powiedz — mamże z mych marzeń,
Wieczne niecić zapały,
By mnie znowu wzbijały,
W nadzmysłowy świat wrażeń?...
Mamże w nowej kolei,
Dawne wskrzeszać cierpienia?...
A nie zyskać — nadziei,
A nie wzbudzić — westchnienia?...