Rozstanie

Rozniósł dźwięki dzwon klasztoru
I gasnęła lampa światów,
I zapadał mrok wieczoru,
Na malowne niwy kwiatów.

Głuchą była okolica:
Wietrzyk, listkiem drzew nietrąca,
Ani cichej wody lica,
Drobna muszka nie zamąca.

Nad strumieniem, w progu chatki
Przy dziewicy, stał młodzieniec:
On jej dawał wonne kwiatki,
Ona jemu wiła wieniec.

On, pogląda w okolice
Wzrokiem w którym żądza pała;
Ona wzdycha, a na lice
Już nie pierwsza łza spływała.

 ONA.
Masz, — dwa wieńce wiję tobie,
Jeden z lauru, drugi z róży;
Gdzieś daleko wspomnij sobie,
Który z wianków kwitnął dłużej.

Ty, rodzinne rzucasz wzgórza,
Wesół, lecisz w świat bez końca,
Zwiedzisz lądy, zwiedzisz morza,
Pod weselszem okiem słońca.

Lub rzucony gdzie daleko,
Uroszony łzą poranku,
Opalony słońca spieką,
Westchniesz sobie, mój kochanku,

Do rodzinnej lubej chatki;
Wspomnisz o tej kwiatków grzędzie:
Lauru, zwiędłe rzucisz kwiatki,
Róża, wiecznie kwitnąć będzie.

 ON.
W ten wypadków wir rzucony,
Gdy mnie pędzi wyższa siła,
Żegnać muszę lube strony,
Bywaj zdrowa! moja miła.

Jeśli kiedy wspomnisz sobie
O rozstaniu w tej godzinie,
Pomyśl luba, że i w grobie
Miłość nasza nie przeminie.

Czas ucieka, moja droga!
W pocałunkach, w zaklinaniu;
Bywaj zdrowa!... lecz na Boga!
Tylko nie płacz przy rozstaniu;

Bo mi w ustach giną słowa,
Bo gdy los chce nas rozegnać,
Nie śmiem wyrzec — bywaj zdrowa!
Nie śmiem, nie śmiem cię pożegnać!

***

Już ich znaczna przestrzeń dzieli;
Chwila szybko chwilę goni,
Pamięć znika — zapomnieli
Ona o nim, a on o niej.

Prędzej róży uwiądł wianek;
On, niestały — ona, płocha:
Przy niej inny był kochanek —
On, już inne dziewczę kocha.

Z sercem lekkiem jak motyle,
Doświadczyli skutków zmiany;
Choć im w szczęściu biegły chwile,
Czas, nie zgoił pierwszej rany.

I nim młody wiek upłynął
Jemu we łzach, jej w żałobie,
On, podobno w boju zginął, —
Róże, kwitły na jej grobie.

Czytaj dalej: Modlitwa dla Polaków - Gustaw Zieliński