I.
Gdy lekkim skrzydłem, wędrowna ptaszyna
W świat długi goniąc, nasze gaje rzuca,
Jakże ten widok trwoży i zasmuca,
Jakże nam bliskość zimy przypomina.
Gdy zwiędnie róża, co nam wonią tchnęła,
Gdy zeschną trawy, gdy pożółkną liście,
Gdy wszystko wróży chwil niemiłych przyjście,
Jakże żałujem wiosny, co minęła.
Z ubiegłą wiosną, z odbiegłą ptaszyną,
Z martwym już wdziękiem, z oniemiałem pieniem,
Tylko się cichem żegnamy westchnieniem;
Szczęśliwy!... za kim łzy żalu popłyną.
II.
Ty, już na lotnem skrzydle wyobraźni,
Daleko od nas, na obcej nam ziemi,
W rodzinnem kole, pomiędzy swojemi,
Spoczywasz, w tkliwych objęciach przyjaźni.
Ty, naprzód myślą wyścigasz godziny,
Czas ciebie nudzi swym leniwym ruchem,
Ty, skracasz przedział promiennym swym duchem,
Co cię oddala od łona rodziny.
Lecz nam! — czas szybko swe chwile przegania,
Próżno go wstrzymać chcemy władzą myśli,
Coraz się zbliża — i obraz nam kreśli,
Niewesołego z tobą pożegnania.
III.
Nim nas porzucisz, chciej przyjąć życzenia,
Które ci dajem — są one tak czyste,
Jak te poranne rosy łzy przejrzyste,
Które wschodzące słońce rozpromienia.
Rozjaśniasz czoło uśmiechy lekkiemi,
Które mgła smutku tak długo pokrywa;
Gdybyś ty jedna nie była szczęśliwa,
Któżby był godnym szczęścia na tej ziemi?
Tak! — ujrzysz szczęście w różanym obłoku,
Bo to z przeznaczeń wypada kolei,
I znowu piękny, wsparty na nadziei,
Anioł radości zabłyśnie w twem oku.
Przeminą smutki jak te nocy cienia,
Które świt ranku, w złoty promień zleje;
Gdy ci się szczęście na nowo zaśmieje,
Toć nie odmówisz nam chwilki wspomnienia.