A więc znów jesteśmy z sobą
w nożem, barwnem kółku tem!
To-że, sczesni taką dobą,
wieniec piosnek wijmy w niem!
Lecz to pieśni cło — któremu
z bogów się najpierwej da? —
Jemu przed wszystkimi; jemu,
co nam radość zdarzyć ma.
Cóż, że tu Cerery płody
życiem ołtarz stroją nam?
że szkarłatną ciecz jagody
Bachus w czarę tłoczy sam?
Jeźli z nieba skra nie strzeli,
ogniem się nie zajmie trzon;
serce się nie rozweseli,
duch nie zawrzał — trzeźwy on.
Bo z obłoków szczęście zpada,
z łona bogów musi paść;
żaden mocarz tak nie włada,
taka jest momentu właść.
Odkąd siły się tajnemi
pierwszy byt Przyrody wsczął,
wszystko bozkie - byś na ziemi
w jedną myśl promienną zjął.
Z wolna tylko głaz do głazu
lgnie mierzonym biegiem Hór:
jak go zpłodził duch od razu,
razem trzeba uczuć twór.
Jak tam w jasnem słońca mgnieniu
ten kobierzec barw się tka,
jak po swojem pstrem sklepieniu
Iris się rozłucza ta,
tak i dar, co człeka błyśnie,
znikłym jest, jak gromu łysk;
już w ponury grób zawistnie
Noc go garnie na swój zysk.